środa, 21 maja 2014

Rozdział 17

~Niall~
Za oknem wiał wiatr. Jego charakterystyczny dźwięk i chłód przebijały się przez okno. Zaschłe krople wody widniały na szybie, w którą raz po raz uderzała gałąź drzewa. Niebo ogarnął mrok oraz ciemne chmury, za którymi ukrył się księżyc. Była...
-Piękna pełnia- wyszeptała blondynka. Jej niebieskie oczy wyglądały jak dwa kryształy w cudownym blasku księżyca. Włosy mieniły się złocistym miodem. Pojedyncze pasma uciekały z luźnego koka. Swoją drobną dłonią chwyciła moją dużą. Jej ręka wydawała się tak bardzo mała w porównaniu z moją. Delikatnie ją pocierałem kciukiem. Przez ten gest na nieco piegowatej i bladej twarzy blondynki pojawił się uśmiech. Koniuszki pełnych,jasnoróżowych ust powędrowały do góry. 
-To prawda- powiedziałem z Irlandzkim akcentem. Nienawidziłem go. Lucy wręcz przeciwnie, zakochała się w nim. Złączyłem nasze wargi w namiętnym pocałunku. Chwile później przyłączyły się języki i rozpoczęły walkę o dominację. Lucy starała się jak mogła, ale to i tak ja ją wygrywałem. Wyplątała swoją dłoń z ucisku i powędrowała nią na mój kark. Przyciągając mnie bliżej. Tak bardzo pragnąłem jej bliskości, dotyku, ale nie mogliśmy. Nie tu, nie teraz, nie w tej chwili. Oderwałem się od niej. Mruknęła niezadowolona. Popatrzyłem prosto w jej oczy, które czekały na wyjaśnienie mojego zachowania. 
-Kocham Cię i dlatego nie możemy. Dobrze wiesz, że niedawno zostałaś postrzelona- przymknąłem oczy i powoli wypuściłem powietrze. Nienawidzę widzieć jej w takim stanie. Jej oczy wręcz błagają , a twarz wyraża pożądanie. I właśnie tu pojawia się pytanie: Jak można jej odmówić?
-Lucy- jęknąłem i zakryłem twarz rękoma. Westchnęła. Zabrałem ręce, żeby zobaczyć bezcenny wyraz twarzy blondynki. 
-Dobra- kolejny raz wypuściła powietrze z ust i przewróciła oczami- Idiotyczny szpital- wydęła wargę. Uwielbiam gdy jest poirytowana i wie, że mam rację. 
-Howej, zdajesz sobie sprawę, że to pierwszy i ostatni raz, kiedy powstrzymuje się od seksu z tobą?- mój głos brzmiał poważnie. Dla większego efektu podniosłem jedną brew do góry. 
-Wmawiaj to sobie Horan- zachichotała cicho pod nosem. Uchwyciłem jej podbródek i złożyłem pocałunek na jej czole. Piękną chwilę przerwał mój telefon. Miałem zamiar go nie odbierać, ale gdy zadzwonił kolejny raz, poddałem się. Sprawnie wyciągnąłem telefon z kieszeni obcisłych, granatowych spodni i nacisnąłem na zieloną słuchawkę. 
-Horan, słucham...Okay, już jadę- powiedziałem nagle ożywiony. Lucy spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Lekko musnąłem jej usta i wybiegłem z sali. Zostawiając blondynkę w niemałym szoku. 
~Harry~
-Przyjeżdżaj, mamy ich- rzuciłem i poczekałem na jego potwierdzenie, kiedy je dostałem natychmiast się rozłączyłem. 
-O co chodzi?- gwałtownie się obróciłem. Jak długo już tu stoi? Nic nie odpowiedziałem. Wyminąłem ją i powędrowałem do kuchni. Nie powinno ją to w ogóle obchodzić. To nie jest jej sprawa. Usłyszałem ciche kroki. W oczach Anali wyraźnie było widać wściekłość i irytacje. Kurwa, dlaczego ona jest taka uparta?!  Obróciłem się o niej tyłem i z całych sił chwyciłem za blat. 
-Co się stało? Do kogo dzwoniłeś?- irytacja opanowała jej głos. Nie miałem ochoty odpowiadać. Niby kim ona dla mnie jest, abym musiał się jej z czegokolwiek tłumaczyć? Co sobie myśli?
-Odpowiadaj kiedy do Ciebie mówię!- wrzasnęła i z całych sił próbowała mnie obrócić w swoją stronę. Ani drgnąłem. Nie chciałem na nią patrzeć. Nie wiadomo co bym mógł jej zrobić. Do jasnej cholery, dlaczego się tym przejmuję? Nagle pojawiła się tuż przede mną. Zacisnąłem szczękę. Złość zaczęła ogarniać moje ciało. A czerń opanowała moje tęczówki. Zauważyłem jak pewność siebie w brązowookiej zmalała, a po plecach przebiegł dreszcz. Bała się mnie. Świetnie! Brawo Styles! 
-Nie ignoruj mnie i z łaski swojej odpowiedz na te przeklęte pytania- mówiła wciąż podniesionym głosem. Spuściłem wzrok w dół i napiąłem mięśnie. Dlaczego musi to wiedzieć?-Harry!-po raz kolejny tego dnia wrzasnęła na mnie, tym samym powodując, iż moja złość wzrosła.
-Nie twoja cholerna sprawa!- wydarłem się i z całych sił popchnąłem ją na ścian-Kim w ogóle jesteś, żebym musiał Ci się tłumaczyć z moich cholernych spraw. Kurwa patrz na mnie kiedy do Ciebie mówię! Ty oczekiwałaś mojej uwagi i ja kurwa oczekuję twojej!- spojrzała na mnie, a z jej oczu wypłynęły łzy. Zostawiając mokre strużki na zaczerwienionych policzkach. Znowu! Kolejny raz ją skrzywdziłem. Ukucnąłem naprzeciwko Anali. Jej brązowe oczy wypełniała słona ciecz, którą zawzięcie próbowała powstrzymać przed wypłynięciem. Delikatnie pocierałem kciukiem, policzek Anali. Ścierając przy tym zaschnięte łzy. Ku mojemu zdziwieniu nie powstrzymała mnie. Powędrowała opuszkami palców do mojej ręki i splątała je razem. Była taka krucha. Nie mogłem pojąć jej zachowania. Dlaczego nie odtrąca mojego dotyku? Dlaczego się nie boi? 
-Dlaczego?- wyjęła mi to z ust. Nie wiedziałem. Nigdy nie potrafiłem zapanować na swoimi emocjami. A teraz pojawiła się ona i przewraca mój świat do góry nogami. Czy to normalne, że jeden najmniejszy gest i szept z jej ust zmienia całkowicie mój nastrój? Wcześniej byłem pewny tego co robię, ale teraz nie wiem. Nie czy powinienem. Na litość boską co ona ze mną robi?! Przez tą dziewczynę staję się inny, ale czy to dobrze? Swoje szmaragdowe tęczówki skierowałem na jej cudowne brązowe. Niesamowitym było ile skrywały dane oczy. Chciałbym móc dowiedzieć się o niej wszystkiego, poczynając od ulubionej piosenki, a kończąc na największym sekrecie. Chciałbym móc budzić się rano u jej boku, wdychając waniliowy zapach jej włosów. Pytać czy ma ochotę na kawę lub herbatę? Wieczorami skradać pocałunki z idealnych ust. Szeptać na ucho słowa przeznaczone tylko dla niej. Mieć pewność, że nigdy mnie nie opuści. Zostanie mimo wielu kłótni prowadzących do łez. Tak bardzo chciałbym ją zatrzymać, lecz dobrze wiem, że nie mogę. 
Wzruszyłem ramionami, dając jej odpowiedź na pytanie.
-Przepraszam- szepnąłem- naprawdę nie chciałem. Przepraszam Anali- przyciągnęła mnie do siebie, a ja wtuliłem się w jej ciało. Delikatnie przeczesywała moje loki swoimi palcami.
-Wiem, że nie chciałeś- jej głos był pewny swoich słów, ale czy ona sama? Czasami wydaje mi się, że naprawdę wie co robi, wie czego chce, ale o chwili jednak dociera do mnie myśl, że nie wie. To tak jakby chodziła po labiryncie. Idzie prosto z nadzieją, iż wyjdzie, lecz po chwili zakręca i trafia na ścianę. Musi zacząć wszystko od początku, wszystko jeszcze raz przemyśleć.
-Odpowiesz mi na jedno pytanie?- szepnęła niepewnie.
-Dobrze- westchnąłem zrezygnowany. Zastanawiała się przez jakiś czas, ale w końcu zapytała:
-Osobą do której dzwoniłeś był Niall, prawda?- popatrzyłem na nią zdziwiony. Skąd o tym wie?- Rozpoznała jego głos. I tak podsłuchiwałam- zachichotała cicho pod nosem, przez co na moją twarz wpełzał uśmiech- Kiedy powiedziałeś "mamy ich" miałeś na myśli Jerry'ego i kogo jeszcze?- powoli wypuściłem powietrze. No więc nadszedł czas, a krótkie wyjaśnienie. Odsunąłem się od niej i spojrzałem prosto w jej oczy. Widać było, iż niecierpliwie czeka na moje słowa.  Postanowiłem przedstawić to najkrócej jak tylko mogłem.
-Jeden z naszego gangu, mianowicie Tom okazał się być oszustem. Nie spodziewałem się tego, a przynajmniej nie po nim. Pamiętasz kiedy porwał Cię Jerry?- lekko skinęła głową- Widzisz Tom podał mu twój adres. Od niego dowiedział się wszystkiego- dowiedział się jak cholernie mi na Tobie zależy, ale nigdy Ci tego nie powiem, bo jestem dupkiem, który musi zniknąć z twojego życia. Dodałem w myślach.
-Ale skąd on miałby niby wiedzieć gdzie mieszkam? Skąd w ogóle miałby cokolwiek wiedzieć o nas?- słowo "o nas" wyraźnie podkreśliła. Kiedy wypowiedziała te słowa po moim kręgosłupie przebiegł dreszcz. To tak jakbyśmy ukrywali swoje uczucia przed światem, a przecież między nami nie ma żadnych uczuć. Kurwa, chyba jednak są.
-Pewien raz mówiłem i o Tobie, w trakcie tego wymsknął mi się twój adres oraz kiedy prowadziłem prywatną rozmowę z Niall'em na twój temat, Tom zapewne nas podsłuchiwał. Gdy się dowiedzieliśmy o tym wszystkim, jego już nie było. Wypełnił swoje zadanie i odszedł. Teraz mamy ich dwóch, Niall za chwilę tu będzie tak jak reszta gangu. Odwiozę cię do domu, a my pojedziemy na spotkanie z nimi- kiedy skończyłem mówić, Anali analizowała każdy wyraz, aby po chwili zapytać nieobecna.
-Macie zamiar ich zabić?- wpatrywała się w sufit, tylko po to, żeby nie patrzeć w moje oczy.
-Tak- szepnąłem. Wydawało się, że dobrze znała odpowiedzieć, lecz skrycie marzyła o innej. Mimo, że zawsze jest jakieś wyjście, ja go nie mam. Muszę to załatwić tak jak planowałem od początku. W tej chwili nie jestem pewien czy robię słusznie. Odkąd ona pojawiła się w moim życiu, zacząłem patrzeć na wszystko inaczej. Anali wstała kierując się w stronę sypialni. Nic nie powiedziała, po prostu odeszła. Zostawiając mnie samego ze swoimi myślami. Co ta dziewczyna ze mną robi?! Jestem Harry Styles, człowiek nie znający litości dla nikogo, a jednak ona jest perfekcyjnym wyjątkiem. Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi, sygnalizujący, że zabawę czas zacząć. Cholera, nie cieszę się z tego jak przedtem.
A jednak dla drugiej osoby można stracić cały świat. 
Tyle, że ja go odzyskałem. Dzięki niej odzyskałem siebie. 
Tak, właśnie w tej chwili nazwałem ją,- Anali Roweej dziewczynę, którą planowałem przelecieć od samego początku, a następnie porzucić-moją drugą połówką. 
I pomyśleć jak czas zmienia nasze całe plany. 

--------------------------------------------------------------------------------
 Oh, przepraszam, że rozdział jest dodany tak późno, ale po prostu nie mam czasu. Naprawdę. W tą środę jadę na wycieczkę, wszystko muszę dokładnie zaplanować. Rozdział 18 postaram się dodać przed wyjazdem. ♥ Kocham was z całego serca i dziękuję, że jesteście i nadal czytacie moje ff. ♥ Naprawdę wam dziękuję.
Ps. rozdział nie był sprawdzany ;)