poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 18

Stałam pod moim domem i patrzyłam jak jego auto odjeżdża. W mojej głowie kłębiło się miliard myśli. Co by się stało, gdyby zginął? Czy moje życie byłoby takie samo bez niego? Nie potrafię sobie tego wyobrazić. W końcu to on nadał mu sensu i barw. Jeśli Jerry pozbawiłby go życia, nie jestem pewna czy bym to wytrzymała. Zastanawiałam się czy w ogóle byłby pogrzeb i czy zdołałabym na nim uczestniczyć? Czy przychodziłabym na jego grób? Zmieniała kwiaty i wkłady, zaświecała nowe płomienie? Każdej nocy modliła się za jego duszę? Czy ktoś inny by to robił? Harry'emu nikt inny nie pozostał oprócz mnie i Niall'a. Ze zniknięciem auta, uświadomiłam sobie jak bardzo go potrzebuje. Sięgnęłam do tylnej kieszeni moich jeansów i sprawnie wyciągnęłam komórkę. Weszłam w listę kontaktów i wybrałam numer do jedynej osoby, która w tym momencie mogła mi pomóc. Mój palec zawisł nad zielonym przyciskiem, wahałam się.
"Pieprzyć to" - pomyślałam i nacisnęłam na słuchawkę.
Po trzech sygnałach miałam się rozłączyć i porzucić ten zwariowany i w ogóle nieprzemyślany plan, ale ku mojemu zdziwieniu odebrał. 
-Max?-zapytałam niepewnie. Kiedy usłyszałam jego odpowiedzieć, natychmiast przeszłam do rzeczy- Mam małą prośbę, mógłbyś zawieść mnie w pewne miejsce? Teraz?- mój głos drżał, natomiast chłopaka po drugiej stronie był zmartwiony i zdziwiony, gdy zapytał "Jasne, coś się stało?" udzieliłam mu krótkiej odpowiedzi, już pewniejszym głosem- Wszystko jest okay. 
"Gdyby tylko tak było..." 
~Harry~
Miałem nadzieję, że dzisiaj skończy się ta cała gra. W duchu dziękowałem bogu, że Anali jest cała i zdrowa w swoim domu. Nigdy bym sobie nie wybaczył gdyby coś jej się stało. Szczerze? Zdziwiło mnie jej zachowanie, zero protestów. Nic. Wyglądała na zamyśloną przez całą drogę, ale kiedy odjeżdżaliśmy wybałuszyła oczy, tak jakby nagle coś sobie uświadomiła. Miałem nadzieję, że to nic wspólnego ze mną i Jerry'm. Pogrążony w myślach zaparkowałem przed starą, opustoszałą budowlą. Podobno kiedyś była tu fabryka. Tak, fabryka tylko nie wiadomo czego. To miejsce było starsze od nas 4 razem wziętych. Jako pierwszy wysiadłem z auta, a za mną cała reszta. Panowała grobowa atmosfera. Każdy z nas stawał ostrożnie kroki. Mieliśmy zamiar zostać nieusłyszani i niezauważeni. W naszych rękach spoczywała broń. Szedłem pierwszy, ale po chwili dołączył do mnie Niall. Dobrze wiedział, że nie możemy powiedzieć ani słowa. Najcichszy szept rozniósłby się echem po budowli i dotarł do uszu Jerry'ego. Więc popatrzył tylko swoim pytającym wzrokiem. Domyśliłem się, że musi mu chodzić o Anali. Tak jak ja zauważył jej reakcję gdy odjeżdżaliśmy autem. Pokiwałem tylko głową, dając mu do zrozumienia, że nic jej nie grozi. Nie byłem jednak w tej chwili na 100% pewny, że się tu nie pojawi. Gdy dotarliśmy do potężnych metalowych drzwi, wiedziałem, że to tutaj. Czyli w tym miejscu zakończy się wszystko? Najwyraźniej tak. Po moich plecach przeszedł niezauważalny dreszcz.
"Dasz radę Styles! Nie tchórz. Nie okazuj strachu."
Powtarzałem w myślach jak mantrę. Przez chwilę zastanawiałem się czy nasz plan ma szansę się powieść. Miałem nadzieję, że tak. Popchnąłem drzwi nogą i nacisnąłem na spust pistoletu. Trafiłem prosto w głowę Tom'a. W oczach wezbrały mi się łzy. Mrugnąłem kilka razy, aby je odpędzić. Nie mogłem uwierzyć, że nas zdradził. Po tym wszystkim. Najwyraźniej dla niego to nic nie znaczyło. Mieliśmy mu dać szansę na wyjaśnienie i usprawiedliwienie swojego zachowania, ale cóż jestem Harry. Harry Styles i nie znam czegoś takiego jak litość. Obróciłem się na sekundę, aby zobaczyć wyrazy twarzy chłopaków. Nie zdziwiłem się, mieli dokładnie takie miny jakich się spodziewałem. Mianowicie zszokowane i niedowierzające.W ich oczach można było dojrzeć smutek. Niall jako pierwszy się otrząsnął, zaraz po nim cała reszta. Wskazałem głową na pustą przestrzeń, informując tym samym, abyśmy poszli dalej. Nie mieliśmy czasu na bezsensowne gapienie, życia i tak by mu nie przywrócili. Zmierzaliśmy dość szybkim tempem do pomieszczenia, w którym powinien znajdować się Jerry. Mogłem się założyć, że już wiedział o naszym przybyciu. Zastanawiałem się ilu miał ze sobą ludzi. W duchu modliłem się, żeby nie było ich, aż tak dużo. Obróciłem głowę w bok i ujrzałem zmartwione i lekko przestraszone oblicze Niall'a. Szturchnąłem go lekko w ramię, ale na tyle mocno, żeby zwrócił na mnie swój wzrok. W jego oczach widziałem niepewność. Uśmiechnąłem się do niego pocieszająco i zmierzwiłem mu czuprynę. Na jego twarz wpełzał mały uśmieszek. Właśnie on zapewnił mi, że sobie poradzi. Po krótkim czasie znaleźliśmy się naprzeciwko ostatnich drzwi, przez które mieliśmy zamiar przejść tego wieczora.
~Anali~
W ręce ściskałam kawałek kartki. Miałam nadzieję, że jest to dobry adres. Miałam nadzieję, że do tego momentu nie został zastrzelony. Miałam nadzieję, że zdążę na czas. Tak, miałam nadzieję, ale do jasnej cholery co zrobię gdy tam będę. Czy w ogóle go znajdę? Nie miałam pojęcia. W tym momencie liczył się tylko czas. Czułam jakby ktoś odliczał minuty do mojej śmierci. Poprawka naszej, mojej i Harry'ego. A moim zadaniem, aby nas uratować było rozbrojenie bomby, wciągu 2 minut. A ona tylko tykała i tykała. I kiedy została mi minuta dotarłam na miejsce. Powiedziałam cicho "dziękuję" i bez czekania na jego odpowiedź wysiadłam, a raczej wybiegłam z auta. Została mi minuta. Nie zwracałam szczególnie uwagi na wygląd budowli. Zauważyłam jedynie, że był to naprawdę stare miejsce. Biegłam najszybciej jak tylko potrafiłam. Mijałam zardzewiałe sprzęty, narzędzia, wszystko co stało i leżało na mojej drodze. Gwałtownie się zatrzymałam, gdy tylko spostrzegłam martwego człowieka. Wokół niego było mnóstwo krwi. Odór krwi i zgnilizny było do niewytrzymania. Ledwo powstrzymałam krzyk, kiedy spod ciała martwego chłopaka wypełzał szczur. Gdy wystarczająco oddaliłam się od trupa, wypuściłam wstrzymywane powietrze. Mój zegar tykał i tykał. Gonił mnie czas. 
~Harry~
Ostatni raz spojrzałem za siebie. W oczach każdego z nich widoczna była determinacja. Nagle jakby przede mną  mignęła mi sylwetka Anali. Przetarłem oczy i nic. Już jej nie było. Musiało mi się przewidzieć. Chyba za bardzo się o nią martwię. Poprawka chyba za bardzo mi na niej zależy. Odwróciłem się w stronę drzwi. 
To twój koniec Jerry- pomyślałem i nacisnąłem na klamkę. 
-Cóż za miła niespodzianka- dobiegł mnie znajomy głos.


-------------------------------------------------------------------
Przepraszam was, że tak długo nie dodawałam rozdziału. Naprawdę was przepraszam. Wiem jestem żałosna. Ale zbliżam się już do końca z tym ff. Uznałam, że nie będę go dłużej ciągnąć, ponieważ to nie ma sensu. Straciłam już mnóstwo czytelników. Nie jestem pewna czy ktokolwiek jeszcze czyta moje wypociny. Jeśli tak to z całego serca wam za to dziękuję ♥ Kocham was ♥ Rozdział pisany na szybko ponieważ dokładnie za parę minut jadę na wakacje ♥ Mam nadzieję, że się wam spodoba. ♥