Poprzedni rozdział napisałam w 3 osobie, ten również będzie tak pisany. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza :)
__________
Dziewczyna wylegiwała
się na słońcu, wykorzystując ostatnie dni wakacji. Studia zbliżały się
dużymi krokami. Szatynka zdecydowała się złożyć papiery do Oxfordu,
dzisiaj miała przyjść koperta z informacją o jej przyjęciu. W myślach
trzymała za siebie kciuki. Od najmłodszych lat marzyła, aby studiować na
Oxfordzie. Jeszcze nikt nie wiedział, że papiery złożyła akurat tam.
Dziadkowie nie powinni mieć z tym problemu, ponieważ Uniwersytet
znajdował się blisko Londynu. Natomiast nie miała pojęcia jak zareaguje
na to Harry. W końcu miała się tam przeprowadzić na stałe, mieli widzieć
się rzadziej. Perspektywa życia z daleka od chłopaka sprawiała
natychmiastową zmianę humoru z szczęścia na smutek, ale nie mogła zmusić
go do przeprowadzki, przecież tutaj prowadził własne życie.
Zastanawiała się czy związek na odległość wprawdzie małą, ale jakąś mógł
przetrwać? Westchnęła i postanowiła sprawdzić skrzynkę na listy. O 12
powinna przyjść koperta, a była już 1 popołudniu. Leniwym krokiem
zmierzała ku bramce. Czuła lekkie przerażenie, ponieważ co jak co, ale
od tego zależała jej przyszłość. Z chwilą dotarcia do celu myślała
jedynie, żeby nie zwymiotować na ukochane petunie babci. Drżącą dłonią
otworzyła skrzynkę i zobaczyła białą kopertę z herbem Oxfordu.
Wyciągnęła ją i wahała się nad otworzeniem listu. Nie wiadomo co się w
nim znajduje. A jeśli się nie dostała? Załamie się, cały plan życia,
który ułożyła sobie w głowie się rozsypie, ale z drugiej strony? Może
będzie to pozytywna odpowiedź. W końcu była wzorową uczennicą.
-Raz kozie śmierć, prawda? - zapytała samą siebie i rozerwała kopertę.
Z ust dziewczyny wydobył
się pisk, gdy ujrzała napis potwierdzający jej przyjęcie. Krzyczałaby
tak do końca dnia, gdyby dziadkowie nie wybiegli i nie zaczęli jej
uspokajać oraz pytać "co się stało?". Zaskoczeni informacją wyjazdu oraz
dostania się na upragnioną uczelnię wnuczki stali jak dwa słupy soli.
Po kilku minutach ochłonęli i pogratulowali dziewczynie, oraz wszyscy
jednogłośnie uznali, że trzeba to uczcić. Starcy zajęli się zapraszaniem
bliskiej rodziny, czyli Max'a i Ellie. Nie utrzymywali bliższych
stosunków z resztą rodziny. Częste konflikty między rodziną mamy i ojca
dziewczyny doprowadziły do zerwania kontaktu. Nie żałuje tego, nigdy nie
lubiła ciotki, wujka czy też dziadków od strony ojca. Natomiast z
kuzynami zdarzało jej się skontaktować. Szatynka za zadanie postawiła
sobie przygotowanie przekąsek oraz powiadomienie Harry'ego o niby
przyjęciu. Wszyscy w trymiga uwinęli się ze swoimi obowiązkami. Chłopak
był zaciekawiony o jaką wizytę chodzi, ale nie dostając odpowiedzi po
prostu oznajmił, że przyjdzie. O 17:30 każdy w domu zaczął się szykować.
Anali postawiła na prostą kreację, mianowicie granatową sukienkę przed
kolano na grubych ramiączkach z kwadratowym dekoltem. Włosy związała w
wysokiego kucyka, a makijaż pozostawiła bez zmian. Punkt 19 goście
zaczęli się zbierać, jako pierwsza zjawiła się Ellie, zaraz po niej Max,
a na końcu Harry. Przybyłe osoby rozłożyły się na dwóch kanapach. Z
początku rozmowa obejmowała lekkie tematy. Anali skutecznie omijała
wątek o studiach. Po minionej godzinie goście zaczęli się niecierpliwić.
Każdy pragnął dowiedzieć się co takiego świętują. Ciekawość ludzka nie
potrafi długo czekać. Ciemnowłosa zabrała głos litując się nad
przybyłymi osobami.
- Jak sami dobrze wiecie
za 2 tygodnie zaczynam studia - rozpoczęła swoją wypowiedź - w związku z
tym postanowiłam zaryzykować i złożyć propozycję dołączenia do mojej
ukochanej uczelni i dostałam się - przeniosła swoje uradowane spojrzenia
na chłopaka - Dostałam się na Oxford! - pisnęła podekscytowana
wywołując momentalną zmianę na twarzy Harry'ego. Uśmiech zniknął, widać
było rozczarowanie. Był nią rozczarowany? Przecież spełniała swoje
marzenia.
Ellie niemal od razu
rzuciła się na swoją siostrzenice. Wszyscy jej gratulowali, Max płonął
dumą. Dziadkowie uronili łzy wiedząc, że już niedługo ich wnuczka opuści
bezpieczne gniazdko. Jedynie on, osoba od której najbardziej
potrzebowała wsparcia, siedział z kamiennym wyrazem twarzy. Czy nie mógł
cieszyć się jej szczęściem? Czy to naprawdę było, aż tak trudne?
-Haroldzie - zaczęła babcia - nie pogratulujesz swojej dziewczynie? - uśmiechnęła się promieniście w stronę młodzieńca.
Najwyraźniej słowa
staruszki podziałały na mężczyznę, ponieważ wstał i wziął An w ramiona.
Uścisk był lekki i sztywny. Nie czuć było w nim uczuć. Był wymuszony.
Kiedy się od niej odsunął powiedział jedynie:
- Moje gratulacje, zostałbym dłużej, ale się śpieszę.
"Miłej nocy!" krzyknął
wychodząc. W jego zachowaniu nikt nie zauważył sztuczności czy
dziwaczności, oprócz Anali. Dziewczyna miała świadomość, że rani go
wyjazdem, ale co mogła zrobić? Zrezygnować? O nie, rezygnacja nie
wchodziła w grę. Spotkanie do końca potoczyło się pomyślnie. Dowcipy
wujka Max'a na chwilę poprawiły humor 19-latki, a opowieść cioci o
wycieczce do Włoch i mężczyźnie, który próbował nakłonić ją na seks lub
ucieczce przed właścicielem sklepiku osądzającym ją o kradzież lalki.
Oczywiście zapewniła ich, że była niewinna. Gdy bliscy opuścili dom
dziadek ogłosił, że porządkami zajmą się jutro. W taki sposób Anali
wylądowała w łóżku z problemem, którego do końca nie rozumiała.
Wiatr chłostał
policzki kobiety . Deszcz uderzał w czerwony parasol, a obcasy
wystukiwały melodie znaną tylko ich właścicielce. Torebka nieustannie
spadała z jej ramienia doprowadzając szatynkę do szału. Przyśpieszyła
krok widząc zielone światło dla pieszych. Śpieszyła się do pracy, nie
mogła kolejny raz zjawić się spóźniona. Szef znowu wyskoczyłby z
pretensjami. Planując cały dzień od a do z dotarła pod firmę. Mimo
marzeń o otwarciu własnego wydawnictwa literackiego, skończyła w
"GreenCorporation". Zajmowała wysokie stanowisku w pracy, ale nie była
szczęśliwa. Bizneswoman to nigdy nie miała być ona. Widać stało się
inaczej. Przez ogromne szklane drzwi dostała się do środka. Windą
wjechała na 3 piętro i skierowała się w stronę swojego biura. Płaszcz
odwiesiła na stojak. Jak zwykle na biurku znajdowała się masa papierów i
krótka notatka o jej dzisiejszych obowiązkach, których i tak do końca
dnia będzie więcej. Z małą niechęcią usiadła na krześle obrotowym i
uruchomiła laptopa. Cały dzień pracy i obowiązków czas zacząć. Około
godziny 13 wybrała się na kawę i rogala. Marny obiad, ale przy tak
napiętym grafiku na lepszy Cię nie stać. Naturalnie jak za każdym razem
rozpoczęła rozmowę z Madison. Nową i chyba nawet jedyną przyjaciółką
jaką miała.
- Kolejny dzień
spędzony z upierdliwą Kathy przyprawia mnie o migrenę. Nie wytrzymuje z
jej pozbawionymi sensu uwagami - zabrała głos zaczesując rude włosy za
uszy.
Kathy odwieczny wróg Mady. Nikt nie dogryzał sobie jak one dwie. Nie wiadomo nawet dlaczego tak bardzo się nie znoszą.
- Niestety głowy jej nie pozbawisz - zażartowała ciemnowłosa.
- Nie wiadomo. A jak z Twoim przyszłym mężem? - puściła oczko.
- A jak miałoby być? -
uniosła brew - W ostatnim czasie widzimy się rzadziej przez jego nocne
zmiany. Niestety takie życie policjanta.
- Nie martwisz się,
prawda? Przecież nic mu się nie stanie. Miasteczko jest czyste. Nie ma
żadnych złych bandziorów - uśmiechnęła się pocieszająco.
- Pewnie masz rację.
- Rozluźnij się on wróci cały i zdrów - ugryzła kawałek pączka.
- Nie stresuje się
jego pracą, a raczej ślubem. Nie jestem pewna czy wytrzymam z jego
poważną stroną, potrzebuje odrobiny romantyzmu i dziecinności , a on mi
jej nie zapewni. Dreszczyk adrenaliny i strachu byłby czymś niesamowitym
- wylała swoje zmartwienia na wierzch i zanurzyła usta w gorącym Latte.
- Adrenalina? Po co
Ci ona? Oczekujesz, że będzie jakimś dziecinnym bad boy'em? On jest
dorosły i opiekuje się całym miasteczkiem. Nie może łamać zasad, jest
gliną - powiedziała stanowczym głosem - Źli chłopcy ze skaleczoną duszą istnieją tylko w książkach, nie w prawdziwym życiu.
- Nie powiedziałabym - mruknęła i spuściła wzrok.
- Ocknij się!
Niedługo bierzesz ślub, musisz opuścić świat fantazji i powrócić do
świata realistycznego - pstryknęła palcami przed nosem swojej
przyjaciółki.
- Masz rację -
przyznała- W końcu go kocham. Daniel jest moją jedyną i prawdziwą
miłością. Nic lepszego od niego w całym moim życiu mi się nie
przytrafiło.
- Dokładnie Anali!
Ciemnowłosa
dokończyła swoje jedzenie i powróciła do biura. Zastanawiając się nad
suknią ślubną. Tak szybko zapomniała o swojej nastoletniej miłości czy
też wielu przygodach. Wyjazd na studia wszystko odmienił. Jej życie
stało się inne, powróciło do normalności. Ona straciła kontakt ze swoimi
byłymi znajomymi. A o Harry'm całkowicie zapomniała. W takim razie czy
na pewno był jej miłością? Ukochanego nie można od tak wymazać z
pamięci, więc jak ona to zrobiła? Czy zależało jej na nim? Może
rzeczywiście był tylko nastoletnią miłością i odskocznią od normalności?
Chyba naprawdę go nie kochała. Nie mogła, przecież go zostawiła.
Myślała tylko o sobie. Harry pozostał słodkim wspomnieniem.
Otworzyła oczy
przerażona swoim snem, który był zbyt realistyczny. Nowi znajomi? Nowe
miasto? Nowe życie? Nowa miłość? Przecież to wydaje się być absurdalne,
niemożliwe. Nie da się zapomnieć o kimś kto był Twoim całym światem,
prawda? Przynajmniej ona by nie potrafiła. Zaśmiała się pod nosem z
własnego strachu.
-Czego się boisz? - zapytała retorycznie - Ty i Harry się nie rozstaniecie. Nie bądź głupia.
Potrząsnęła głową, ale
mimo własnych słów czuła lekkie wahania. Naturalnym było pisanie życia
od początku w obcym miejscu. A związki na odległość zazwyczaj rozpadają
się po 2 miesiącach. Nieważne, że Oxford jest blisko, szatyn nie
przetrwałby rozłąki. Anali nie miałaby pojęcia czy mu ufać, skąd miałaby
wiedzieć czy jej nie zdradza? To wszystko wydaje się być zbyt
skomplikowane. Oni nigdy nie powiedzieli sobie tych dwóch słów
znaczących nadzwyczaj wiele. Zagubiona we własnych myślach nie wiedzieć
jak i kiedy dotarła pod dom Harry'ego. Nieważne, że była w piżamie i
nieważne, że był środek nocy zadzwoniła do jego drzwi z nadzieją pomocy.
Zaraz, ale jakiej pomocy? W czym? Nie miała pojęcia. Chciała się
wycofać, ale nie mogła. Jej palec bez przerwy naciskał na dzwonek.
Przekleństwa dochodzące ze środka pomieszczenia towarzyszyły
zbliżającemu się mężczyźnie. Otworzył drzwi i zaskoczony odskoczył do
tyłu. Harry zdziwiony pocierał ręką kark, ponieważ jeszcze nigdy nie
zdarzyło mu się, żeby Anali przyszła do niego w środku nocy w piżamie z
nieobecnym wzrokiem.
-Kocham Cię.
__________________________________
1 rozdział + epilog = koniec
Jezu, koniec jest
niezwykle blisko. Nie wierzę, że to skończę. Kocham
was!
Melanie x