sobota, 8 sierpnia 2015

Rozdział 23

- Kocham Cię 

Z chwilą kiedy wypowiadała te słowa czuła ich realność. Nie miała wątpliwości w kwestii swoich uczuć. Dla niej były oczywiste. Jednak niełatwo je odnalazła, ale w pewnym momencie uderzyła w nią świadomość. Trafne było określenie Harry'ego małym bohaterem. Pomagał jej w wielu sytuacjach, przecież uratował jej życie. Chociaż wciąż obwiniał się za rany, które oszpeciły ciało dziewczyny, ona upierała się, mówiąc: "to nie jest Twoja wina, nie możesz ocalić mnie przed czymś co zostało już zaplanowane". Spuściła głowę wzdychając, nie ważne co odpowie ich wspomnienia nie odejdą z tą chwilą. Może nie czuł tego samego, cóż nic na to nie mogła poradzić. Jeśli będzie musiała zakończyć ich rozdział jest na to gotowa, przynajmniej tak myślała. 

- Rozumiem - spojrzała na niebo - na mnie chyba pora - odwróciła się i rzuciła przez ramię - To chyba koniec Harry. Szkoda, że Twoje uczucia nie są tak silne. 

Z podniesioną głową szła przed siebie. Pragnęła zachować resztki dumy, ale z marnym skutkiem. Rzeczywistość dała o sobie znać i nie myśląc nad zupełnie niczym, padła na ziemie łkając jak małe dziecko, któremu zabrano lizaki. Tylko ją pozbawiono kawałka serca. Dość sporego, ponieważ chłopak był jedną z najważniejszych osób w życiu Anali. Chociaż po dłuższym zastanowieniu, był tą najważniejszą, z którą nikt nie mógł konkurować. Przeklinała siebie, świat, Harry'ego i bóg wie co jeszcze. Ciągła za włosy, o dziwo nie wyrywając żadnych. Kolana miała zranione i brudne od ziemi, a sukienkę poplamioną całkowicie. Makijaż spływał po twarzy, zostawiając czarne smugi na policzkach. Cichy krzyk wydobył się z jej ust. Nie potrafiła nad sobą panować. Przecież traciła wszystko. Tego wszystkiego było za dużo. To były zaledwie 2 miesiące wakacji, a czuła się jakby przeżyła większą część swojego życia. Waliła pięściami w glebę, dopóki dwie silne ręce nie przytrzymały jej małych. Umięśnione ramiona, pokryte tatuażami objęły ją w troskliwym uścisku. Na swoich barkach poczuła policzek mokry od płaczu i usta wypowiadające drżącym głosem słowa, które zostawały przerywane pojedynczym łkaniem.

- Harry, spokojnie - odwróciła się w jego kierunku, biorąc głęboki oddech i umieszczając dłonie na barkach chłopaka - Wdech i wydech - starała się go uspokoić, sama będąc w rozsypce.

- To nie tak jak myślisz - zaczął, przymykając powieki - Słowo "Kocham Cię", jest dla mnie przereklamowane. Ludzie go nadużywają. A moje uczucia do Ciebie są głębsze - rumieniec wstąpił mu na policzki - Kocham Cię jest niewystarczające, aby opisać to kim dla mnie jesteś - zakończył, spoglądając na mnie spod rzęs.

Dziewczyna zmrużyła oczy, nie wiedząc czy jego słowa były szczere. Chociaż nawet mózg krzyczał o ich autentyczności, ona pozostawała uparta.

- Niby kim dla Ciebie jestem? - zapytała podnosząc brew do góry.

Na odpowiedź nie musiała długo czekać, przyszła ona natychmiastowo. Tak jakby chłopak przez dłuższy czas nad nią rozmyślał.

- Anali, jesteś częścią mojego serca, niezbędnym składnikiem do oddychania - wyznał - Bez Ciebie byłbym nikim - dokończył spuszczając głowę.

Nie rozmyślając nad niczym więcej, przycisnęła plecy szatyna do zimnej gleby, a swoje wargi złączyła z jego. Oboje czuli ogień płonący między nimi. Powietrze przesiąknęło pożądaniem. Chętnie trwaliby dłużej w tej samej pozycji, gdyby nie starsza Pani, przechodząca ze swoim psem drużką. Naturalnie, nie obyło się bez przezwisk skierowanych pod ich adresem i wzmianki o "tutejszej młodzieży". W śmiechu oderwali się od siebie.

- Ale wiesz, że to niczego nie zmienia? - znikąd pojawił się wiatr, powodujący gęsią skórkę - Ja wyjeżdżam, ale związek na odległość nie jest zły. Poradzimy sobie, przecież za...

Dziewczyna urwała widząc jego niezadowoloną minę i wyraz poddania. Nie wierzył, że mają szansę przetrwać. Najwyraźniej nie posiadał w sobie nadziei, której ona miała, aż za dużo. Ale tym razem, nie dałaby rady dźwigać wszystkiego sama. On musiał jej pomóc, a do tego potrzebna była chęć i wiara. Tylko czy chłopak nie utracił tych dwóch rzeczy dawno temu? Podniosła się z ziemi, otrzepując sukienkę. Babcia ukatrupi ją, gdy zobaczy te plamy. Pokręciła głową, twardo spoglądając na szatyna.

- Wyjeżdżam jutro o 10 rano, jeśli w nas wierzysz staw się tam na czas, natomiast jeśli się poddajesz nie przychodź - oświadczyła i bez zbędnych pytań odeszła. 

Not ready to let go
Cause then I'd never know
What I could be missing

But I'm missing way to much
so when do I give up
what I've been wishing for

***

Stała przy swoim pociągu, który w zamiarze miał odjechać za 5 minut. Harry miał marne kilka minut, czy mogła się już teraz poddać? Dlaczego nie potrafił stawić się na czas. Napisała do niego sms'a z zapytaniem czy tkwi w korku, odpisał jedno krótkie "nie". Na inne pytania, nie raczył odpowiedzieć. Co się z nim dzieję? Naprawdę ich przekreślił? Do Anali podeszła starsza Pani, która ledwo trzymała się na nogach. Dziewczyna pomogła jej, stanowiąc oporę.

- Skarbie, on na pewno się zjawi - staruszka podjęła marne próby pocieszenia - Pewnie utknął w jakimś korku. On Cię kocha.

- Nie wydaje mi się, babciu - zamrugała kilkakrotnie odganiając łzy - Harry już dawno stracił jakąkolwiek nadzieje - pochyliła się do przodu, aby przytulić seniorkę - Idźcie już, i tak za 4 minuty odjeżdżam - uśmiechnęła się delikatnie.

- Zostaniemy do końca - oświadczyła słabym głosem.

Anali pokręciła głową. Zrezygnowana chwyciła walizkę. Wiedziała, że się nie zjawi. Prowadzi życie na własnych zasadach. A jeśli nie może mieć jej przy sobie, nie ma ochoty tego ciągnąć. Przynajmniej tak sądziła przyszła studentka. Popatrzyła w dal, próbując doszukać się charakterystycznych loków, które nie są już tak samo kręcone jak kilka miesięcy temu. Opuściła głowę, odliczając minuty. Czas ścigał go niemiłosiernie. Tylko czy zdąży, jeśli w ogóle miał zamiar się pokazywać? 

4 minuty - żegna się z dziadkami i Max'em.

3 minuty - chwyta za bagaże

2 minuty - podchodzi do pociągu

1 minuta - rozgląda się po stacji

1 minuta po czasie - wsiada

2 minuty po czasie - znajduje miejsce

3 minuty po czasie - patrzy przez okno

4 minuty po czasie - słyszy charakterystyczny gwizd

5 minut po czasie - odjeżdża

Najwyraźniej tak musiało być. Niektórzy ludzie nie są sobie przeznaczeni. Ich drogi się rozeszły i nic nie wskazuje na to, aby znowu się złączyły. Nie ważne jak bardzo będzie za nim tęsknić, jak bardzo będzie za nim płakać - musi iść do przodu z wysoko podniesioną głową. On miał szansę, którą źle wykorzystał. Ona miała wybór, który źle wykorzystała.

Do: Harry ♥

Mimo wszystko zawsze będę Cię kochać x

Nie otrzymując odpowiedzi zasnęła. Przed nią długa podróż.

I shot for the sky
I'm stuck on the ground
so why do I try
I know I'm gonna fall down
I thought I could fly
so why did I drown
I'll never know why it's coming down down down



______________
Jutro lub pojutrze dodam epilog (:

Rozdziału nie było, ponieważ byłam na niezapowiedzianych wakacjach, a we wtorek jadę na kolejne, więc postaram się dodać epilog jutro. Przepraszam i dziękuję za cierpliwość ♥♥ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz