środa, 5 lutego 2014

Rozdział 11

Ze snu obudził mnie On. Lekko gładził mój policzek. Powoli otworzyłam oczy.
-Witaj Aniele.- jego głos był melodyjny. Ciepły oddech owinął moją twarz. Wtuliłam się w zagłębienie jego szyi. Po chwili pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł z pokoju. Ale ja nie zostałam sama. Zostałam z tysiącem pytań i ani jedną odpowiedzią. Leżałam na plecach, bezsensownie patrząc się na sufit. Jakby oczekując wyjaśnienia. Jeden miesiąc. Jeden tydzień. Jedna godzina. Jedna minuta. Jedna sekunda. A tyle się zmienia. Moje życie, stoi do góry nogami i nie da się, przywrócić go do porządku. Ale czy żałuje? Nie, nie żałuje żadnego z moich wyborów. Teraz mam jego. On stanowi podporę, dzięki której nie upadam. Być może wydaje się to głupie. Ale mimo tych licznych porażek, ran, łez. Ja nadal stoję na nogach i idę do przodu. W pewnym sensie to jest jego zasługą.
W pewnym sensie to jest zasługą mordercy? 
Odezwał się cichy głosik w mojej głowie. Harry nie jest mordercą. Jego życie niszczy pewna osoba, a on próbuje ją znaleźć i ...
I zabić? 
Znów ten sam głos. On ma do tego powody. Ten człowiek zasłużył na śmierć.
Oczywiście. A wiesz kto jeszcze powinien zginąć? Harry. 
Nie prawda. Był małym, bezbronnym chłopcem kiedy Jerry zabił mu rodziców oraz siostrę. On zagubił się w tym wszystkim. Stracił panowanie nad sobą. Stracenie najbliższych osób, skłania człowieka do podejmowania różnych decyzji.
A ty, wiesz o tym najlepiej. W końcu twoi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Przyjaciele cię opuścili. Chłopak z tobą zerwał. Przeprowadziłaś się do dziadków. Nie miałaś siostry ani brata. Zostałaś sama. Zaprzyjaźniłaś się z Lucy. W jaki sposób? Gdzie? W klubie. Jakim? Nie wiedziałaś. Po prostu poszłaś, za muzyką, zapachem alkoholu i narkotyków. Nie tańczyłaś. Siedziałaś przy barze i piłaś jedną szklankę za drugą. Alkohol buzował w twoich żyłach. W pewnym momencie straciłaś przytomność. Nie byłaś przyzwyczajona do picia. Nigdy tego nie robiłaś, nigdy nie chodziłaś na imprezy. Wolałaś siedzieć w pokoju, pod kołdrą z ulubioną książką w ręce. Kolejny raz badać jej strony. Tym razem było inaczej. Miałaś wszystkiego dość. Chciałaś ze sobą skończyć. Ponieważ jak to powiedziałaś "Jeśli nie masz dla kogo żyć, to po co w ogóle być na tym świecie". Miałaś szczęście ,że Lucy cię zauważyła i zabrała do siebie. Kto jej wtedy pomógł? Niall. Obudziłaś się, u kogoś innego. W obcym miejscu. Ona ci wszystko wyjaśniła. Zapoznała cię z Niall'em. Zaprzyjaźniłaś się z nią oraz blondynem. Mówiłyście sobie wszystkie sekrety. Wiedziałaś ,że kocha Niall'a. Niby, tak wspaniale się układało. A jednak wszystko ma swoje tajemnice. Poznałaś Harry'ego. Jego ciemną i jasną stronę. Odkryłaś co skrywa Niall. Powiedziałaś o tym Lucy? Oczywiście ,że nie. Twoje życie zostało zrujnowane dwa razy. Najpierw przez wypadek ,a później przez Niego. Myślisz ,że możesz go zmienić. Myślisz ,że coś dla niego znaczysz. To jest Harry Styles, dla niego zawsze będziesz nikim. 
Przestań! Dość! Kręciłam głową i szarpałam się za włosy w nadziei ,że odgonię od siebie te myśli. Podniosłam się i ukryłam twarz w rękach.
-Anali cho...- zatrzymał w połowie zdania. Nie widziałam go, ponieważ głowę nadal miałam schowaną. Ale słyszałam, jego kroki. Był coraz bliżej. Usiadł na łóżku i przyciągnął mnie do siebie. Biło od niego ciepło.
-Co się stało?- jego głos przesiąknięty był troską. Podniosłam głowę do góry. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
-Ja, Harry.- w moich oczach zbierała się słona ciecz.- Rujnuję swoje życie, na każdym kroku. Jestem chodzącym granatem. Osoby, które były, są dla mnie wszystkim, potrafię tylko krzywdzić i tracić. Gdy moi rodzice umarli, a przyjaciele oraz chłopak mnie opuścili, chciałam zginąć. Chciałam popełnić samobójstwo. Zapewne, gdyby nie Lucy i Niall, już dawno byłabym martwa. Nie zważałam na uczucia innych. Nie pomyślałam, wtedy o moich dziadkach. Co by się z nimi stało, gdyby kolejna osoba z rodziny umarła. Byłam egoistką. Na litość boską! Nadal nią jestem. Nie powiedziałam Lucy, czym zajmuje się Niall. A powinnam. Nie byłam w domu od trzech dni. Nie dałam nawet oznaki życia moim dziadkom. Jestem beznadziejna.- spuściłam wzrok w dół. Harry chwycił za mój podbródek i pociągnął go w górę. Tak, że kolejny raz patrzyłam prosto w jego duże, szmaragdowe oczy.
-Nie jesteś beznadziejna. Jeśli twój były chłopak i przyjaciele, cię opuścili, to to oznacza ,że nie byli ciebie warci. Nie obwiniaj się, za śmierć swoich rodziców. To nie była twoja wina. Anali, każdy kiedyś umiera.- lekko gładził mój policzek.
-Wiem, że w końcu by umarli, ale nigdy bym nie pomyślała ,że na moich oczach.- Harry lekko rozchylił usta. Jakby chciał coś powiedzieć. Ale nie potrafił dobrać odpowiednich słów. Postanowiłam kontynuować, moją wypowiedź.- Pewnego wieczoru, jak w każdy piątek, jechaliśmy na kręgle. Był to taki nasz zwyczaj. Droga była zamarznięta. Szalał okropny wiatr. Padał śnieg, pomieszany z deszczem. Moja mama, ostrzegała tatę. Mówiła mu, żeby lepiej dzisiaj nie jechać. Ale on był swojego zdania. Powiedział ,że nic się nie stanie. Kiedy się go zapytałam czy wrócimy do domu, czy wszystko będzie w porządku. Odpowiedział:
"Nie martw się. Jutro rano obudzisz się u siebie w pokoju. Jak zawsze zejdziesz na dół, na śniadanie. A my tam będziemy. Będzie tak jak zawsze. Obiecuję."
Uwierzyłam, w jego słowa. Uwierzyłam, w jego obietnicę. Uwierzyłam, bo to powiedział mi mój tata. Z początku, jechało się spokojnie. Lecz po chwili, wpadliśmy w ostry zakręt. Walnęliśmy w tira. Auto zrobiło obrót. Leżało kołami do góry. Na jezdni panował chaos. Samochody się zatrzymywały, a ludzie dzwonili na pogotowie. Nie dałam rady się ruszyć, wykonać najmniejszego ruchu. Kątem oka widziałam, jak moi rodzice umierają. Krew była wszędzie. Łzy lały się z moich oczu jak wodospad. Mówienie sprawiało mi ból, ale i tak wyszeptałam ciche "Kocham was". Nie usłyszałam odpowiedzi, wiedziałam ,że są martwi. Po nie całych 10 minutach, przyjechało pogotowie ratunkowe. Ostatnim co zobaczyłam tego dnia były migoczące światła, ich otwarte, jeszcze migoczące oczy oraz przerażone twarze. Następnego dnia obudziłam się, ale nie w moim pokoju, tylko w szpitalu. Miałam kilka złamanych części ciała. Nic więcej. Powiedziano mi ,że z tego wyjdę. Jak widać, mówili prawdę. Zjadłam śniadanie, ale bez nich. Od tamtego dnia, już nic nie było takie samo. Nadal zastanawiam się dla czego oni, a nie ja? Z tego wydarzenia, pamiętam najdrobniejszy szczegół. Wżarło się w moją pamięć, jak istny koszmar. Weszło i nie chce odejść.-  przy każdym wyrazie, głos miałam załamany jeszcze bardziej, niż wcześniej. Harry nic nie powiedział, tylko przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Tak, jakbym była z porcelany. Moje łzy kapały na jego koszulkę.
-Anali -po chwili zaczął mówić.- oni zadawali by sobie, to samo pytanie. Dobrze o tym wiesz. Pamiętaj, oni nie odeszli, ciągle są z tobą.- przytuliłam go jeszcze mocniej, jeśli to w ogóle było możliwe.- Oni odeszli, ale ja będę przy tobie. Obiecuję.- odsunęłam się od niego. Wierzchem dłoni otarłam łzy. Jego szmaragdowe oczy błyszczały.
-Nie chcę twoich obietnic. Chcę żebyś po prostu był.- niedane było mu coś powiedzieć. W ułamku sekundy złączyłam nasze usta, w namiętnym pocałunku. Nasze języki idealnie się w siebie wpasowały. Wplotłam palce w jego miękkie loki. On swoimi błądził po moim ciele. Po jakiś 12 minutach oderwaliśmy się od siebie.
-Pójdę się ubrać.- zaczerwieniona spuściłam wzrok w dół.
-Jesteś piękna kiedy się czerwienisz.- w tym momencie moje policzki miały kolor buraka. Kiedy wstałam, oczy Harry'ego pociemniały.- Kto ci to zrobił.- pokazał palcem na kilka ran, na moich nogach.
-Jerry. Na szczęści znikną za kilka dni.- uśmiechnęłam się słabo. Harry wstał i ruszył w moim kierunku. Opuszkami palców przejechał po jednej z ran. Wzdrygnęłam się na jego dotyk.
-Boli?- powiedział, nieco ściszonym głosem. Pokiwałam przecząco głową. Wyprostował się i chwycił za moje nadgarstki. Jego oczy znacząco pociemniały.- Czemu mi nie powiedziałaś?- zrobiłam kilka kroków w tył. Tak, że moje plecy styknęły się z zimną ścianą.
-Bałam się twojej reakcji.- spuściłam wzrok w dół. Moje nogi, jeszcze nigdy nie wydawały się ,tak interesujące.- Nie chciałam cię zdenerwować.- nadal patrzyłam w dół. Jego mięśnie się napięły.
-A teraz to niby nie jestem zdenerwowany?- mocniej zacisnął ręce na moich nadgarstkach.- Patrz na mnie, kiedy do ciebie mówię!- spokojny głos, przeniósł się w krzyk.- Słyszysz?!- potrząsnął za moje ręce. Przeszył mnie ból. Niepewnie podniosłam głowę do góry. Wyraźnie było widać, jak mocno zaciska szczękę. Wyraz jego twarzy był lodowaty. Oczy czarne jak węgiel. Jego klatka unosiła się w szybkim tempie. A zaledwie 2 minuty temu ,było tak wspaniale...
-Przepraszam.- bąknęłam pod nosem.- Możesz mnie puścić?- wyrwałam ręce z jego uścisku i weszłam do łazienki. Miałam już dość, tych jego ciągłych napadów złości. Zamknęłam drzwi na klucz. Przemyłam twarz i szybko ubrałam, wczorajsze ciuchy. Gdy wyszłam z pomieszczenia, zastałam Harry'ego w tym samym miejscu. Patrzył tępo na ścianę. Jakby nad czymś intensywnie rozmyślał. Podeszłam do niego i położyłam rękę na jego ramieniu. Popatrzył się na mnie, później na ramię, a potem znowu na mnie. Natychmiast cofnęłam rękę. I kolejny raz oblałam się rumieńcem.
-Odwieziesz mnie do domu? Dziadkowie zapewne się martwią. Muszę im nazmyślać ,że nocowałam u Lucy, czy coś w tym stylu.- popatrzyłam na niego pytająco.
-Okay, chodź.- przybrał obojętny wyraz twarzy i chwycił mnie za rękę. Nie wyrwałam jej.
*** 
Staliśmy pod moim domem. Kiedy miałam zamiar wysiąść z auta, zatrzymał mnie jego głos. 
-Do zobaczenia Aniele.- posłał mi jeden z tych swoich uśmieszków. 
-Pa, Harry.- uśmiechnęłam się. Gdy otwierałam drzwi, brunet chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Wbił się w moje usta. Oddałam pocałunek. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Przygryzłam dolną wargę i wyszłam z samochodu. 
-Anali, pamiętaj przy mnie zawsze będziesz bezpieczna.-pokiwałam tylko głową i ruszyłam w kierunku domu. Po chwili lokowaty odjechał. Teraz moją głowę zaprzątała masa myśli.



---------------------------------------------------------------
Przepraszam ,że rozdział pojawia się tak późno. Obiecałam ,że dodam dzisiaj, to dodam. Nie ważne ,że jest 8 minut po północy. :) Jestem ciekawa czy się wam spodobał ♥  Opinię napiszcie w komentarzach. ♥
Ps. rozdział nie był sprawdzany. Za błędy przepraszam ♥

7 komentarzy:

  1. Super! Kiedy następny? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ♥ Postaram się dodać w środę ♥♥

      Usuń
  2. Bardzo fajnie piszesz. kocham to czytać <3 kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ♥ Rozdział 12, raczej pojawi się w środę :) Tym, razem postaram się dodać, przed północą ♥♥

      Usuń
  3. O jejku, Anali. Ciesz się Stylesem, a nie się nad sobą użalasz!
    Żartuje, oczywiście. Rozdział jak zawsze boski, po prostu aww <3
    Życzę weny i niecierpliwie czekam na następny rozdział xx
    Zapraszam też do mnie babyfanfiction.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny moge powiedzieć wspaniały do tego zyskałaś nowom wanke
    ps.zaprszam do mnie na bloga:
    http://trueloveforeverkc.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem fanką 1D, ale te opowiadania są tak cudowne, że chyba ich polubię. :) Świetnie piszesz, będę tu zaglądać znacznie częściej. :)

    OdpowiedzUsuń