piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 13

Siedziałam oparta o framugę drzwi. Z moich oczu wymknął się potok łez. Z ust wydobywały się ciche wrzaski. W duchu dziękowałam, że rodziców Lucy niema w domu. Jak im wytłumaczę brak córki? Znowu kolejne kłamstwa. A co powiem Harry'emu? Zadzwonić do niego? Nie, nie mogę. Jeśli mu powiem co się stało, nie puści mnie samej. Nie pozwoli mi tam iść. Zabroni. Nawet jakbym zaprzeczyła to i tak nie odstępowałby mnie na krok. Co ja mam zrobić? W głowie rozważyłam wszystkie za i przeciw. Ostatecznie wygrało przeciw. Nie powiem mu. Ugh, kolejne kłamstwo. Teraz trzeba wymyślić plan. Skoro Jerry ma własny to i ja będę taki posiadać. Wzięłam telefon do ręki i wykręciłam numer do Harry'ego. Nie kazał mi długo czekać, odebrał po pierwszym sygnale. Rozmowa była krótka, zapytałam się go czy może po mnie przyjechać, oczywiście się zgodził. Podałam odpowiedni adres i zakończyłam połączenie. Wytarłam wierzchem dłoni łzy. Nie mógł wiedzieć, że płakałam. Wysłałam krótkiego sms'a do dziadków, że wrócę później do domu, albo zostanę na noc u Lucy. Na samo wspomnienie o niej ukuło mnie w serce. Biedna, na pewno umiera ze strachu. W końcu nie wie o co chodzi i  gdzie się znajduje. Nadal nie mogę zrozumieć poco mu ona? Czy nie łatwiej było mnie od razu złapać? A może chodzi o coś więcej? Potrząsnęłam głową, odrzucając od siebie te wszystkie myśli. Schowałam karteczkę do tylnej kieszeni spodni. Była bardzo pomięta, ponieważ z całych sił ściskałam ją w rękach. Szybko zleciałam na dół i wyszłam z domu mojej przyjaciółki. Stałam na krawężniku, nadal rozmyślając nad tym czy dobrze robię? Na pewno mam go okłamać? Nie jestem w 100% pewna czy robię dobrze, ale niestety nie mam innego wyjścia. Prawda? Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk pojazdu, zatrzymującego się tuż koło mnie. Harry otworzył mi drzwi.
-Wsiadasz?- zapytał. Jego wzrok był utkwiony w moich brązowych tęczówkach. Przytaknęłam lekko głową i wsiadłam. Nie jechał, stał w miejscu. O co mu chodzi? Podniosłam pytająco brwi.
-Nie masz zamiaru zapiąć pasów?- prychnęłam na jego pytanie i odwróciłam głowę w stronę okna. Podirytowany sięgnął swoją ręką do pasów i mnie zapiął. Jakbym była jakimś małym dzieckiem. Przewróciłam oczami.
-Harry, to ciągłe niańczenie zaczyna mnie irytować. Wiesz, że tego nie potrzebuje.- ostatnie zdanie wypowiedziałam cicho. Jego zielone oczy wpatrzone były w moje. Zauważyłam w nich małą iskierkę, która po chwili wygasła.
-Próbuje cię ochronić.-zapadła 30 sekundowa cisza, po chwili kontynuował- Nie chcę, żeby coś ci się stało. - ton głosu miał poważny. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Spuściłam głowę w dół i w zakłopotaniu przygryzłam dolną wargę. Po minucie odpalił silnik. Wzrok utkwiony miałam w palcach, którymi w zdenerwowaniu się bawiłam. Wzdrygnęłam się kiedy Harry położył swoją dłoń na moim udzie. Nie strzepnęłam jej, co ewidentnie przypadło mu do gustu. Na jego twarzy pojawił się mały uśmieszek. Lekko gładził je kciukiem. Niestety, ale ten delikatny gest bardzo mi się spodobał. Przeklęłam się za to w myślach. Brunet widząc, że mi to odpowiada przesunął rękę nieco wyżej. Chciałam ją odepchnąć, lecz moje ciało w ogóle mnie nie słuchało. Na jego twarzy pojawiły się cudowne dołeczki. Swoją dłoń umiejscowił obok mojej kobiecości. Kiedy przejechał po niej opuszkami palców, moje ciało sparaliżowało, a w dole pleców przebiegł dreszcz.
-Kocham sposób w jaki na ciebie działam.- mruknął wprost do mojego ucha i przygryzł jego płatek. Walczyłam z samą sobą, aby go odepchnąć. Nie potrafiłam. Zaczął składać pocałunki wzdłuż mojej szyi. W pewnej chwili się zatrzymał i mocno wpił w moją skórę. Zacisnęłam dłonie w pięści na jego koszulce, kiedy poczułam jego zęby. Bolało. Tym razem nie było to delikatne, bardziej brutalne. Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale on ani drgnął. Po chwili lekko muskał, zapewne zaczerwienione miejsce. Było to przyjemne uczucie, które minęło szybko. Kiedy kolejny raz przygryzł skórę z moich ust wydobył się jęk. Chociaż nie widziałam jego twarzy mogłam przysiąść, że w tym momencie się uśmiecha. Na samym końcu musnął lekko i przejechał językiem, po pulsującym miejscu. Odsunął się ode mnie i zaczął podziwiać swoje dzieło. Zrobił mi malinkę, która bolała jak cholera. Czułam jak na moje policzki wkrada się czerwień.
-Do twarzy ci z nią.- mrugnął do mnie. Natychmiast zakryłam szyje, brązowymi włosami.
-Odsłoń ją, niech każdy wie ,że jesteś moja.- złożył delikatny pocałunek na moim czole. Odepchnęłam go lekko i wyszłam z samochodu. Mimowolnie moje palce powędrowały do zostawionej przez bruneta malinki. Skarciłam się za to w myślach, widząc uśmiechniętą twarz Harry'ego.
-Otworzyłbyś drzwi?- wymamrotałam pod nosem. Brunet od razu przekręcił w zamku klucz i przepuścił mnie pierwszą. Ściągnęłam buty i weszłam do salonu. Powiedziałam Harry'emu, że pójdę się umyć. Oczywiście nie miał nic przeciwko. Gdy wchodziłam po schodach na górę, zatrzymał mnie jego krzyk. Powiedział, żebym sobie wzięła jego koszule. Nie odpowiedziałam tylko kontynuowałam moją czynność. Weszłam do sypialni w poszukiwaniu jakieś bluzki. Zaczęłam od komody, w pierwszej szufladzie nie znalazłam nic innego, jak jego bokserki. Zaczerwieniona szybko ją zamknęłam i otworzyłam następną. Moje źrenice automatycznie się powiększyły. W szafce leżało około 5 pistoletów i kilka innych rzeczy. Cholera po co mu, aż tyle? Zabrałam się za przeszukanie tej szuflady. Znalazłam kilka noży, zakrwawioną bluzkę, widocznie plama nie chciała zejść. Nagle moją uwagę przykuł mały woreczek z białym proszkiem w środku. Szybko po niego sięgnęła. Nie myliłam się, to były narkotyki. Nie mogłam w to uwierzyć. To nie możliwe. Zszokowana, zdenerwowana, ale najbardziej rozczarowana usiadłam na łóżku. Jestem idiotką. Czego mogłam się po nim spodziewać? Jak w ogóle mogłam sobie pomyśleć, że tak naprawdę jest inny? Z moich oczu mimowolnie wydostały się łzy. Jak mogę płakać przez kogoś takiego? Co ja sobie myślałam, że da radę się zmienić, że nie bierze tych cholernych narkotyków, że nie jest mordercą? Nie, on zawsze nim był i zawsze nim będzie. Morderca zabija ludzi, a on to właśnie robi. Jeśli chciałby wykończyć tylko Jerry'ego, to nie potrzebowałby, aż tylu pistoletów oraz noży. Z moich ust wydostał się cichy wrzask, lecz na tyle głośny, żeby Harry zdołał go usłyszeć.  Nie miałam siły tego pochować i udawać, że nic nie widziałam. Nie chcę dłużej kłamać. Po chwili brunet pojawił się w drzwiach. Po jego wyrazie twarzy mogłam wywnioskować jedno, jest cholernie wkurzony. Szczękę miał zaciśniętą, również jak i dłonie w pięści. Jego mięśnie były wyraźnie napięte, a klatka unosiła się szybko i gwałtownie opadała w dół.
-Czy pozwoliłem ci grzebać w moich rzeczach?! Nie wydaje mi się.- próbował opanować głos, niestety ani trochę mu się to nie udało. -Co ty w ogóle tu robisz? Nie miałaś się czasem iść myć? Czemu grzebałaś w tej szufladzie? Co trzymasz w ręku? Anali, czekam na odpowiedź!Wyjaśnij mi to!- mówił, a raczej wrzeszczał przez zaciśnięte zęby.
-Nie, to ty mi lepiej wyjaśnij to.- pomachałam woreczkiem w powietrzu.- Od jak dawna bierzesz narkotyki? Po co ci tyle pistoletów i noży? Co robi zakrwawiona koszulka u ciebie w szufladzie?- wzrok utkwiony miałam w jego szmaragdowych tęczówkach, które intensywnie pociemniały. Nadal nie rozumiem, jak tak zielone oczy, potrafią się zmienić na czarne jak węgiel. Przeczesał ręką włosy i usiadł obok mnie na łóżku.
-Kiedyś brałem, teraz już z tym skończyłem. A te zapewne mi zostały. Po co mi broń?- zaśmiał się bez krzty wesołości.- Dobrze wiesz po co. A ta broń nie jest tylko moja. Należy ona do Niall'a.- na imię blondyna skrzywiłam się.- Tom'a, Luka i Jeca.- dokończył.- Zakrwawiona koszulka? Do niej nie miałem jakoś głowy przez ostatnie 2 dni.- kolejny raz przeczesał ręką swoje idealnie ułożone włosy.
-Zaraz jak to 2 dni? To, to przez nie robiłeś? Zabijałeś ludzi?- skrzywiłam się na samą myśl o Harry'm stojącym w krwi swojej "ofiary".
-Można to tak ująć.- gdy zauważył mój wzrok, dodał.- Nie patrz się tak na mnie jakbym był..- i tu się zaciął.
-Psychopatą?- dodałam bez namysłu.
-Teraz jestem psychopatą?- kolejny raz, ten sam śmiech.
-Zawsze nim byłeś.- najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogłam uwierzyć w własne słowa.
-Ja tylko zabiłem kilku ludzi.- jego głos nic nie wyrażał, za to oczy mówiły wszystko.
-Aż kilku. Cieszyłeś się z tego!- nie zdałam sobie nawet sprawy z tego, że podniosłam głos.
-Dobrze wiesz czemu.- jego ton był twardy, lecz oczy błyszczały.
-Poprzez mordowanie ludzi nic nie osiągniesz. On nieprzestanie cię niszczyć.- spuścił wzrok w dół.
-Nie mam innego wyboru.- jego ton złagodniał, a głos ledwo słyszalnie się załamał.
-Zawsze jakiś jest.- wstałam i wyszłam z sypialni zostawiając go samego. Szybko ubrałam buty i wybiegłam na ulice. Deszcz. Kocham kiedy pada, ale dzisiaj wyjątkowo mi to przeszkadza. Szłam prosto przed siebie, zmierzając do... A właśnie gdzie ja w ogóle idę? Nie wiedziałam tego, chciałam po prostu być jak najdalej od niego. Kolejny raz mam tego wszystkiego dość. Mam dość odkrywania nowych tajemnic. Mam dość tego, że bliskie mi osoby cierpią za mnie. Mam dość tego, że ranie innych, a inni ranią mnie. Mam dość tego jak brunet na mnie działa. Mam dość ciągłego wybaczania i tłumaczenia się. Mam dość tego, że za każdym razem mu wierzę. Mam dość ulegania mu. Ale czy mam dość jego? Czy naprawdę mam dość Harry'ego? Czy chcę go stracić? Ugh, nie mam pojęcia. Co ja mam zrobić? Nagle, ktoś chwycił mnie za rękę. Błagam niech to nie będzie Jerry. Odwróciłam się, a tam stał nie kto inny jak Harry. Krople wody kapały mu z loków. Jego czy były szmaragdowe jak nigdy przedtem. Ale to nie to przykuło moja uwagę. W oczach Harry'ego zauważyłam łzy. Pierwszy raz widziałam jak płacze. Brunet nadal trzymał mnie za rękę. Byłam oszołomiona. Nie wiedziałam co powiedzieć, nie dałam rady wykonać najmniejszego ruchu.
-Anali, ja- jego głos się załamał, lecz po pewnej chwili dokończył.- Przepraszam.- widziałam ból, w jego szmaragdowych źrenicach. W pewnym momencie nie wytrzymałam. Wybuchnęłam płaczem i rzuciłam się mu na szyję. Chciałam poczuć bijące od niego ciepło. Chciałam wiedzieć, że przy mnie jest. Przytulał mnie tak jakby się bał, że za chwilę zniknę, rozpłynę się w powietrzu.
-Harry- wyjąkałam przez łzy.- Proszę cię nie okłamuj mnie więcej. Nie wracaj nigdy do narkotyków. Proszę.- powiedziałam niemal szeptem.
-Nie będę i nie martw się nie wrócę.- pocałował mnie w policzek.
-I proszę zostań przy mnie.- odsunął się ode mnie i patrzył mi prosto w oczy.
-Obiecuje.
-Nie, nie obiecuj, po prostu zostań.- ton głosu miałam poważny.
-Zostanę- po tych słowach złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

Jedynym światłem, które oświetlało noc, był blask z jego szmaragdowych tęczówek. 



---------------------------------------------
Przepraszam, że rozdział pojawia się tak późno. Przez ostatni tydzień nie miałam głowy do pisania rozdziałów oraz przyczynił się do tego bark weny. Jeszcze raz bardzo was przepraszam ♥ Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał ♥ Proszę o napisanie opinii w komentarzach. Byłabym wam za to ogromnie wdzięczna ♥ Kocham was ♥

7 komentarzy:

  1. Świetny kolejny blog od którego się uzależniłam.Mam nadzieję że kolejny rozdział dodasz szybko.

    OdpowiedzUsuń
  2. ŚWIETNY! Dodaj jak najszybciej nexta! Zapraszam do mnie^^ Dodałam nowy rozdział! http://badsidefanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny <3 Kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezuuu jak ty zajebiście piszesz..!
    Kocham twój blog.!
    <3

    OdpowiedzUsuń